Kolorowe domki w Oslo

Śnieg jeszcze leży na ziemi kiedy idziesz główną ulicą wyłożoną kocimi łbami. Ślizgasz się trochę po kamieniach i pewnie lepiej byłoby patrzeć się pod nogi, ale dookoła jest zbyt dużo ładnych widoków. Kolorowe domki są wszędzie. Mijając kolejne czujesz się, jakbyś mijał kolejne lata, wieki… idziesz przez czas norweskich mieszkańców.

To nie jest zwyczajne, norweskie miasteczko. Jesteś w Norweskim Muzeum Ludowym. Domy wzdłuż ulicy ustawione są według kolejności wybudowania. Są drewniane, a poza tym różnią się właściwie wszystkim – stylem, kolorem, wnętrzem. To  nie byłoby możliwe w prawdziwym mieście. Tam zawsze pilnuje się, aby budynki były w podobnym stylu i kolorze, a projekt przed zabudowaniem musi zostać zaakceptowany nawet przez sąsiadów! W końcu nie można im zasłonić pięknego widoku.

Od przewodnika dowiadujesz się, że kolory domów miały kiedyś duże znaczenie. Czerwona farba była najtańsza i otrzymywało się ją z połączenia ochry i oleju z wątroby dorsza, pomarańczową robiło się również z ochry i oleju – ten jednak był nieco droższy. Białe domki reprezentowały mieszkańców o najwyższym statucie – aby otrzymać tę farbę trzeba było dodać do niej biel cynkową.

Obecnie, w Norwegii nadal najpopularniejsze są domy drewniane, które nie są otoczone przez żadne ogrodzenie, albo – co najwyżej – przez niskie, symboliczne.

Idąc wiosną przez uliczkę norweskiego miasteczka słyszysz tylko śpiew ptaków. Pszczoły latają nad licznymi kwiatami okolicznych domków, a psy nie szczekają, co najwyżej leniwie wygrzewają się na schodach.

 

źródło 1, źródło 2, źródło 3

Komentarze użytkowników Facebooka

Komentarze innych użytkowników

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *